O mnie

 Jestem Bronix , zajmuję się zawodowo nauczaniem gry na gitarze od ponad 20 lat. W tym czasie pomogłem kilkuset uczniom takim jak Ty poprawić ich umiejętności i osiągnąć wysoki poziom w grze na gitarze.


Jak to się zaczęło?

Droga do miejsca w którym jestem dzisiaj była bardzo kręta. Na początku było standardowo: szkoła, praca. I to różna: murarz, kierowca w hurtowni szkła, sprzedawca ketchupu, agent w banku, barman, wykładowca na wyższej uczelni. Jednak żadne z tych zajęć nie było czymś, co chciałem w życiu robić na dłużej.

Jeszcze w czasach szkoły średniej moim marzeniem było zostanie profesjonalnym sportowcem. Grałem wówczas w II lidze piłki ręcznej w klubie Ruch Radzionków.

Niestety, fala kontuzji skutecznie wyeliminowała mnie z czynnego uprawiania sportu. Nie był to jednak czas stracony – na ciężkich treningach nauczyłem się dyscypliny, pracy zespołowej, rywalizacji i tego,  że aby coś osiągnąć – trzeba dać z siebie 100%.

Pierwszy raz za gitarę złapałem w wieku 15 lat. Był to okres fascynacji twórczością Jacka Kaczmarskiego. Bardzo chciałem zagrać „Mury” i „Obławę”. Moim pierwszym nauczycielem był sąsiad, który umiał tylko 4 akordy. Dla mnie w tym czasie AŻ cztery akordy.

Kiedy już opanowałem do perfekcji C, a, F, G, przyszedł czas na przełom w mojej muzycznej przygodzie. Kolega pożyczył mi kasetę (wiecie, to takie coś prostokątne które przewija się ołówkiem) na której z jednej strony były nagrane utwory zespołu Perfect i KSU, a na drugiej sześć (!) razy z rzędu „Anesthesia” Metalliki i „To Live Is To Die”. To był moment w którym uświadomiłem sobie że cztery akordy nie wystarczą.

Granie dla przyjemności było fajne. Moment w którym dzięki zagraniu na akademii szkolnej wychowawca podniósł mi zachowanie z nagannego na nieodpowiednie uświadomiło mi, że warto iść w kierunku muzycznego rozwoju 😉 .

Z perspektywy dnia dzisiejszego pierwsze kilka lat mojego grania na gitarze było latami straconymi. Poważne ćwiczenia na instrumencie zaczęły się w trakcie studiów. Miałem dużo czasu, i mój dzień składał się z 16 godzin ćwiczeń z przerwami na kawę, fajki, jedzenie oraz sen.

Za ciężko zarobione pieniądze poszedłem do pierwszego poważnego nauczyciela który otworzył mi oczy na muzykę. Przypadkowo dostałem się również do pierwszego mojego zespołu – graliśmy szeroko pojętego rocka.

Z tymi samymi ludźmi zacząłem wkrótce grać po weselach. Była to świetna forma ćwiczenia gry, oraz solidna lekcja życia muzyka. Musiałem nauczyć się słyszeć co gram, a zarazem słyszeć co grają koledzy.

W 1997 roku założyłem pierwszy własny zespół (Orkiestra Męska), w którym – uwaga – gram do dziś!

Pierwsza moja wizyta w studiu nagraniowym miała miejsce w 2000 roku. Nagraliśmy 4 (chyba moja magiczna liczba) moje kompozycje. Płyta została przyjęta bardzo dobrze. Sprzedała się w oszałamiającej ilości 60 sztuk – co oznacza że cała moja rodzina i sąsiedzi ją kupili 😀 .

W tym czasie zacząłem też się dzielić moją wiedzą i doświadczeniem w grze na gitarze z innymi. Zacząłem uczyć.

Dalszy mój rozwój to zespół Nieznani Sprawcy, z którym nagrałem… 4 autorskie płyty, i 8 (2 x 4) albumów live. Był to też okres wytężonego koncertowania – w szczycie 170 koncertów rocznie – w tym czasie przeorałem Polskę, i nie tylko, wzdłuż i wszerz. Był to zarazem czas ważnej decyzji:

„chcę żyć tylko z muzyki”

Kolejny etap składał się z dwóch mocnych ciosów.

Pierwszym była informacja o chorobie – C61. W terminologii lekarskiej: rak. Był to trudny czas, w trakcie chemioterapii, jak to zwykle bywa, straciłem przez lata zapuszczane włosy. Głupio było widzieć w lustrze pisankę. W myśl zasady „co Cię nie zabije, to Cię wzmocni”, oraz drugiej „złego diabli nie biorą”, wygrzebałem się z tego silniejszy i bardziej zdeterminowany.

Drugim była niespodziewana popularność zespołu w którym grałem – Oberschlesien – zajęliśmy 2 miejsce w 4 (hehe) edycji Must Be The Music. Zagraliśmy imprezę sylwestrową w telewizji na P., graliśmy ogromną ilość koncertów, a podczas wizyty w lokalnej piekarnii musiałem rozdawać każdemu napotkanemu klientowi autograf na paragonie.

W ramach odskoczni od ciężkich brzmień i chęci wykorzystania większej ilości strun niż trzech najniższych, udzielałem się w wielu innych zespołach oraz jako sideman.

Grupa „Korek”, Łagiewniki Blues Band, Gang Olsena, DePress (Ci od „Bo jo Cię kochom”), Hasiok, Stauros, Mocno Popularni – to tylko niektóre zespoły i projekty w których brałem udział.

Jeszcze w trakcie grania w Oberschlesien uczyłem w lokalnym domu kultury, gdzie miałem ponad 100 uczniów. Przyszedł czas na przełomową, i odpowiedzialną decyzję o otwarciu swojej własnej szkoły.

W 2014 roku rozpocząłem remont budynku w Bytomiu, w którym urzęduję do dzisiaj. Po ogromnym wkładzie pracy i jak to już w życiu bywa – pieniędzy, udało się stworzyć miejsce pod każdym względem przyjazne muzyce. Szkoła ta ciągle się rozwija, to miejsce to nie tylko gitara, ale też lekcje perkusji, śpiewu, pianina i basu.